Recenzja "Ocean na końcu drogi" - Neil Gaiman

13:39


Zapewne wielu z was zna takiego autora, jak Neil Gaiman, chociaż by poprzez bardzo znaną bajkę "Koralinę". 

Jest ona nakręcona, na podstawie książki tego genialnego pisarza. 
Jednakże, Koralina w Polsce jest bardzo trudno dostępna, i niestety, ale jak na razie nie udało mi się jej zdobyć. 
Jednakże serce podpowiadało mi, że jeżeli nie będę miała chociażby jednej książki tego autora, ono zbuntuje się, i zatrzyma. 
I tak właśnie na mojej półce pojawił się "Ocean na końcu drogi". 




Dla naszego narratora wszystko zaczęło się czterdzieści lat temu, kiedy lokator, wynajmujący pokój u jego rodziców, ukradł im samochód i popełnił w nim samobójstwo, budząc tym czynem pradawne moce, które lepiej byłoby zostawić w spokoju. 
Na pomoc siedmioletniemu chłopcu rusza nastoletnia dziewczyna mieszkająca wraz z matką i babcią na końcu drogi. 
Dwójka dzieci musi zmierzyć się ze złem, aby ocalić swoje rodziny i samych siebie. 
Jednakże oprócz tego, mieszkanki domu na końcu drogi, są tajemnicze i....magiczne. 
Najmłodsza z nich staw za domem nazywa oceanem, a najstarsza pamięta Wielki Wybuch.




Nigdy nie myślałam, że książka o takiej tematyce wciągnie mnie całkowicie, i będę musiała walczyć z samą sobą, aby nie pochłonąć jej w jeden dzień. 
Po tej powieści, postanowiłam, że zdobędę całą twórczość Gaimana, nawet, jeśli miało by mi to zająć całe życie. 





                                                                  (Okładka książki)




Osobiście, poleciłam bym książkę każdemu, nie zależnie od wieku czy ulubionego gatunku literackiego. 
Te czarne literki, na białym papierze, wciągną cię w sam środek powieści, a stamtąd już nie ma powrotu.  

Holidays!

12:46

Hi!

Miesiąc temu zaczęły się wakacje, a wraz z wakacjami kolonie, obozy, wyjazdy rodzinne, odwiedziny.
Bardzo dużo osób przyjeżdża do Polski i bardzo dużo z niej wyjeżdża w tym letnim czasie.
Podczas trwania wakacji przez moją miejscowość przewinęło się już bardzo wiele osób.
Jednym z nich jest mój przyjaciel i jego siostra.
Siedzą w wiosce już prawie miesiąc, i niestety, ale za tydzień będę musiała się z nimi żegnać ;\

Ale tak to właśnie wygląda w wakacje. Ktoś przyjeżdża po czym wyjeżdża.
Ja sama wykorzystuję wolny czas w 100%.
Udało mi się już odwiedzić Ustronie Morskie (morze Bałtyckie), Warszawę oraz Jezioro Otmuchowskie i Nyskie.
A to nie koniec, ponieważ czeka mnie jeszcze obóz konny (z którego zdam relacje niebawem).

Mogłabym tak o tym wszystkim pisać i pisać.
Chciałam zrelacjonować wam moje wszystkie wyjazdy, ale niestety, za dużo by tu opowiadać, co się widziało, co widzieć się chciało, co miałam okazję skosztować, kogo poznałam i co robiłam w wolnym czasie od zwiedzania.
Jednakże tak jak przed chwilą wspomniałam, opiszę mój wyjazd na obóz od razu po powrocie.

Chciałam także wspomnieć, że prowadząc bloga na pingerze fotografowałam kolekcjonerskie figurki koni - schleich.
Bardzo dawno już tego nie robiłam, i mam zamiar wrócić do mojego dawnego hobby.
Dlatego też, gdy spacerując po plaży nad jeziorem natknęłam się na takiego oto konika, bez śladu obecności dziecka (zapewne fale wyrzuciły figurkę z drugiego brzegu) wzięłam go i następnego dnia wieczorem nie wytrzymałam, wyciągnęłam mój rozsypujący się, stary aparat i zaczęłam robić zdjęcia.
Mimo, iż dawno nie trzymałam tego gruchota w rękach, zdjęcia wyszły całkiem ładne, dlatego też podzielę się nimi.




 (Akurat tak się złożyło, że podczas zachodu słońca wędkarze wracali z łowów :D)

(Nad jezioro wzięłam także moją starą gitarę!)

I to by było na tyle w dzisiejszym poście :)
Ale jeszcze w tym tygodniu planuję napisać recenzję książki jednego z moich ulubionych autorów!
A więc wesołych wakacji!
Wykorzystujcie ten wolny czas w 100% :)