Pierwszy raz tak często nosiłam przy sobie lalkę i aparat.
Witam Was, tego wtorkowego, słonecznego popołudnia. Czekałam na dodanie tego wpisu wystarczająco długo.
Mimo, że pogoda nie do końca dopisywała, zrobienie kilku sesji bąblowi nie było większym problemem. No i ważna sprawa - Faith została przechrzczona na Zoję, z powodu, iż jej pierwsze imię niezwykle plątało mi język przy wymowie, dlatego też zazwyczaj nazywałam ją 'lalką'. Tak, tak, wiem, lenistwo.
Nie przedłużając, zapraszam na zdjęcia.
Zoja: Strasznie razi mnie słońce, możemy już kończyć?
(spojler dotyczący następnego wpisu, ups)
Więc tak - ja i bąbel bawiłyśmy się przednio, tym bardziej, że to jej pierwszy raz w obitsu. Miałyśmy nawet akcję z uciekającymi, zmiennymi łapkami, które o mały włos nie skończyły w fontannie! Ale, co tam, przynajmniej Zoja mogła się ze mnie pośmiać.
Wasza A