Warszawa #2
06:17
Pierwszy raz tak często nosiłam przy sobie lalkę i aparat.
Witam Was, tego wtorkowego, słonecznego popołudnia. Czekałam na dodanie tego wpisu wystarczająco długo.
Mimo, że pogoda nie do końca dopisywała, zrobienie kilku sesji bąblowi nie było większym problemem. No i ważna sprawa - Faith została przechrzczona na Zoję, z powodu, iż jej pierwsze imię niezwykle plątało mi język przy wymowie, dlatego też zazwyczaj nazywałam ją 'lalką'. Tak, tak, wiem, lenistwo.
Nie przedłużając, zapraszam na zdjęcia.
Zoja: Strasznie razi mnie słońce, możemy już kończyć?
(spojler dotyczący następnego wpisu, ups)
Więc tak - ja i bąbel bawiłyśmy się przednio, tym bardziej, że to jej pierwszy raz w obitsu. Miałyśmy nawet akcję z uciekającymi, zmiennymi łapkami, które o mały włos nie skończyły w fontannie! Ale, co tam, przynajmniej Zoja mogła się ze mnie pośmiać.
Wasza A
4 komentarze
Pierwszy raz trafiłam na twojego bloga. Muszę przyznać, że jest cudowny! Uwielbiam lalki, a ta jest przepiękna. Będę tu często zaglądać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ja i Zoja będziemy się cieszyć, widząc, że nas odwiedzasz.
UsuńPs. Twój blog jest świetny, zostanę przy nim na dłużej...chyba pójdę zaparzyć herbaty.
Ha! ekstra zdjęcia zupełnie inna perspektywa ;) I urocza koleżanka nie ma co :)
OdpowiedzUsuńOpis też świetny. Bardzo ale to bardzo mi się podoba
Pozdrawiam
http://ni3bi3ska.blogspot.com/
Dziękuję! ^^
Usuń